Kto będzie pamiętał...
Przed 26 laty Jadwiga Stachurowa, matka Edwarda powiedziała: bo tera taka moda na niego jest, a za rok, za dziesięć, kto będzie pamiętał... Zanotował te słowa Robert Pasieczny i zacytował w tekście MATKA opublikowanym w FAKTACH. Tekst przedrukowujemy w całości za: http://stachuriada.pl/stachura/spoza/matka.html
MATKA
"Tyle mi na starość zostało: trochę pracy i modlitwa".
Jadwiga Stachura
1.
"Matka cały dzień krząta się. Ma 72 lata. Jest ogromnie ruchliwa. Pracuje w polu, przy królikach, przy kurczakach. Ciągle ma jakieś zajęcie. Dopiero późnym wieczorem klęka na chodniczek przy kanapce i modli się. A zarazem wydaje mi się, że cały dzień nie wstaje z klęczek. Jej trud i praca są jedną i nieustającą modlitwą" - cztery lata temu w POGODZIĆ SIĘ ZE ŚWIATEM pisał Edward Stachura o swojej matce.
2.
Rodzinna wieś pani Jadwigi Stachurowej - Łazieniec - leży na "Kujawach Białych, gdzie ziemia licha, piachy niebywałe, kozy, dziewanna, sosny i rozstaje". Wieś ta osadzona w jakże charakterystycznym dla tej części Kujaw pejzażu - falującym morenowymi wzgórzami, gęsto obsianym stawami i sadami a lasami dookolnymi zamkniętym. Wieś Zagubin, jak nazywał ją Edward Stachura w CAŁEJ JASKRAWOŚCI, w piosenkach. Faktycznie, gdy idąc do pani Jadwigi wejdzie się w wiśniowy sad, niby w czuprynę morenowego wzniesienia, i gdy spojrzeć w odsłaniający się krajobraz można poczuć się zagubionym, zagubionym łagodnością tych "widoków nad widoki" (Zagubin, jako nazwa wsi u Stachury oznaczał rzecz inną zgoła, ale nie miejsce tu by o tym pisać). Dalej droga, ścieżyna raczej drobna, nad staw spada, w którym jeszcze dziś spotkać można rzadkie już wodne ptactwo. Ostatni odcinek tej drogi biegnie przez sad należący do pani Jadwigi. Z niego to owoce, jak pisał J. Żernicki w POEZJI, w "pachnących wiklinowych koszach Sted i Zyta wozili na targ do Torunia".
3.
Jadwiga Stachurowa urodziła się dwudziestego trzeciego kwietnia 1907 roku, tu właśnie, w Łazieńcu, w domu, który nie opodal, a dziś należącym do rodziny jej siostry Marii Potęgowej, w domu więc, do którego bohaterowie CAŁEJ JASKRAWOŚCI wracali po pracy z pobliskiego kurortu (Ciechocinka), gdzie oczyszczali parkowy staw z "mułu tej epoki". Mieszkała tu do roku 1922, po czym opuściła Łazieniec, by we Francji lepszego szukać żywota. Tam, w 1926 roku, wyszła za mąż. Po wojnie, w 1948, wróciła do rodzinnej wsi z mężem i czworgiem dzieci. Mieszka tu do dziś, lecz sama (mąż zmarł w 1972 roku, Edward w 1979, Ryszard, Elianna i Żano porozjeżdżali się po Polsce).
4.
Cztery lata minęły od śmierci Edwarda Stachury. Cztery lata temu wrócił on (na krótko, niestety) do źródła swego życia. Jakże tragiczną ów fakt ma wymowę, ale jakże zarazem znamienną dla życia Stachury. "Kochana Mamusia. Nigdy tego w żadnej książce nie napisałem. W pisaniu moim nigdy tak się do ciebie lub o tobie nie wyraziłem, kochana mamusiu" - tak witał matkę, gdy na kilka miesięcy przed śmiercią wrócił do niej, do Łazieńca (wrócił jakby po to, by zamknąć w ramy swoje życie). Ona mówiła: "Rada jestem, że jesteś tu ze mną, bo nie jestem sama. Poszedłeś z domu tak wcześnie, 14 lat, zdobyłeś szkoły sam, nie pomagalim ci, nie napisałeś, choć było ci ciężko. To chociaż teraz ci pomogę. Każda matka ma serce otwarte dla swoich dzieci".
5.
Poznałem panią Jadwigę wiosną 1980 roku. Jej dom jeszcze za życia Edwarda odwiedzany był przez rozlicznych jego przujaciół. Bywali tam między innymi: Janusz Żernicki, Witek Różański, Ryszard Milczewski-Bruno. Po śmierci Stachury, Łazieniec, a w nim dom jego matki odwiedza też młodsze pokolenie poetów, ale nie tylko. Wszak grono wielbicieli twórczości Stachury to nie wyłącznie ludzie pióra.
Pierwsze spotkanie z Jadwigą Stachurową powodowane jest z reguły chęcią pogłębienia wiedzy o życiu "pozaliterackim" jej syna. Jednak zauroczenie osobowością i sposobem bycia tej kobiety niweluje cel wyprawy. I bywa się już tam często, bardzo często. Niejeden spędzał tu, w okolicy domu pani Jadwigi (lub w nim) urlop czy wakacje (przywodzi to na myśl Katarzynę Smreczyńską, matkę Władysława Orkana).
6.
Dawniej strzechą kryty, dziś już (po zeszłorocznych bojach z murarzami) odnowiony i wzmocniony dom w sadzie, zawsze i dla każdego otwarty. Kilkuizbowa chata utrzymana w charakterystycznym dla Kujaw porządku, przepełniona ciepłem i czułością, które emanują z gospodyni.
Dzień rozpoczęty modlitwą, ciągnie się wedle Ewangelii. Ale to nie tylko nauka, a raczej natura łagodna, otwarta i pełna zrozumienia dla innych, modeluje życie Jadwigi Stachurowej. Warto, myślę, zaznaczyć w tym miejscu, iż właśnie te cechy Edward Stachura wziął zapewne od matki. To w domu nauczono go szacunku dla ciężkiej pracy (jego skłonności do zarobkowania poprzez pracę fizyczną, są moim zdaniem, atawistyczne), radości z tego, że się jest po prostu; także tego, że każdy dzień spędzić godnie trzeba.
7.
- Wszystko ma swój czas - mówi pani Jadwiga - Edziu chciał za dużo naraz, on się zamęczał i dlatego... Ja się spieszę tylko do kościoła. Kto jest cierpliwy, zwycięży. Mówiłam to Edziowi, ale on, gdzie tam mnie posłuchał. Mówił: Mamusiu, ja za krótko będę żył i mogę nie zdążyć. Nie usłuchał mnie. Dwadzieścia sześć lat byliśmy we Francji, a sześć pierwszych wędrowaliśmy po niej. Ta wędrówka nauczyła mnie pokory, wiele wycierpiałam. Wiele pracowałam. Ale był jeszcze czas na inne. Było tam, w Lyonie, dużo Polaków, dużo młodych. Po pracy zawsze brałam książkę i szliśmy na plażę. Usiedliśmy na piasku, ja jako "królowa", a naokoło tyle chłopaków. Przeważnie tam ja im czytałam TRĘDOWATĄ, OGNIEM I MIECZEM, KRZYŻAKÓW i wiele innych, przeważnie historycznych. Jak byłam młoda, to jak dwie noce spałam na tydzień to dobrze, no, nie było czasu. Czytaliśmy, a czasem szliśmy na tańce.
8.
Mało jest spraw, które byłyby w stanie złamać panią Jadwigę, a nawet jeśli to na krótko. Mówi wtedy: "Widać zgrzeszyłam". Jednak jej filozofia życia nie jest li tylko ludową, która od ojców jeszcze wzięta. Jest rozbudowana wiedzą z książek syna. Często je wspomina, wręcz cytuje. Kiedyś tłumaczyła: "Musicie wyzbyć się JA tak jak Edziu pisał, bo to JA jest złe. I ciągnie was do złych rzeczy. Mój syn wyrzucił z siebie JA i był bardzo dobrym człowiekiem".
9.
"Matka moja mówi, że gdyby miała w tamtym życiu tak, jak w tym to by dobrze miała. Skąd się to bierze, że może tak powiedzieć? Przecież wiem, że życie miała pełne cierpień" - zastanawiał się Edward Stachura. Jadwiga Stachurowa mówi: Dlatego, że kiedyś nie żyło mi się lekko, że znam ból to i umiem sobie z nim poradzić. Teraz wiem: dobrze czynię, nikomu krzywdy żadnej, to i mnie nic złego spotkać nie może.
POSTSCRIPTUM
- Co ja mam w sobie, że takich zaszczytów dostępuję, szary robotnik przecież byłam. - Pani Jadwiga wielce zdziwiona jest tym, co się wokół jej syna i niej samej dzieje. Za chwilę dodaje: - Oni robią jemu krzywdę. Kiedyś żył, to i owszem był znany, ale teraz wszyscy. Nagrody, konkursy robią. Przecie on był normalnym człowiekiem. Robią mu krzywdę, bo tera taka moda na niego jest, a za rok, za dziesięć, kto będzie pamiętał...
ROBERT PASIECZNY (FAKTY, 21.05.83 r.)