Czy „Gazeta Zahipnotyzowana” ma superredaktora? Takie pytanie zadaję sobie od czasu, kiedy bookmacherzy przestali przyjmować zakłady o wskazanie autora anonimowych tekstów w „GZ”. Okazało się, że zakłady nie miały sensu, bo wszyscy uczestnicy absolutnie obstawiali tylko jeden typ.
W sytuacji, gdyby mieli rację oznaczałoby to, że niezależna, jak sama się określa, „GZ” ma superredaktora, albo jak kiedyś w PRL - nadredaktora. W PRL nadredaktor pozostawał dla czytelników anonimowy, co miało oznaczać, że w ogóle nie istnieje. Czy „GZ” chce wmówić czytelnikom, że nikt nie pisze anonimów zamieszczanych na jej łamach?
Bernard Cichosz