Przyjaciele żużla są wszędzie, nie brakuje ich także w Łodzi. Grupa sympatyków „czarnego sportu" chce walczyć o przyszłość tej dyscypliny.
Jednym z pomysłodawców powołania Komitetu Obywatelskiego Przyjaciół Żużla jest Włodzimierz Jachman. Z zawodu weterynarz, o uznanej w Łodzi sławie, z zamiłowania - fan żużla.
- Skąd pomysł na taką inicjatywę?
Włodzmierz Jachman: Jestem przy łódzkim klubie od wielu już lat. Żużel to moja pasja i sportowa miłość. Nie wyobrażam sobie, aby mogło w mieście zabraknąć warkotu silników na torze przy ul. 6 Sierpnia, tym bardziej, że w ostatnich latach wszystko zmierza w bardzo dobrym kierunku. Tymczasem docierają do nas informacje, że rodzina Państwa Skrzydlewskich zamierza wycofać się ze wsparcia. Z własnych źródeł wiem, że te niepokojące wieści należy traktować bardzo poważnie. Doskonale rozumiem racje partnera strategicznego i dobrodzieja żużla w Łodzi. Przecież nie może być tak, że wciąż cały ciężar finansowania drużyny spoczywa na jego barkach. Są pewne granice wytrzymałości, gdy za to wszystko co robi, spotyka go tylko krytyka i wiele przykrości. Też bym się głęboko zastanawiał, czy to dalej ma sens. No, ale z drugiej strony żużel jest dyscypliną, gdzie nie można przeczekać roku, pojechać juniorami czy wystartować od niższej ligi. Jestem niestety w pełni świadomy, że wycofanie drużyny z rozgrywek będzie oznaczało wieloletnią przerwę w funkcjonowaniu żużla w Łodzi. Odbudowa od podstaw czegoś na tym poziomie jest praktycznie niemożliwa. Wszyscy powinni zdawać sobie z tego sprawę. Dlatego tak ważne jest, aby teraz skupić wszelkie możliwe środki i grupy osób wokół walki o przyszłość „czarnego sportu". Musimy reagować jak najszybciej i działać, po prostu brać się do pracy. Wszyscy, którym leży na sercu dobro łódzkiego żużla.
<Pełny tekst: http://www.orzel.lodz.pl/news/1320,To-dopiero-poczatek>